Św. Jan z Dukli – cuda

Cuda do beatyfikacji:

Pewna kobieta, Jadwiga Orłowa, penitentka św. Jana z Dukli (osoba spowiadająca się), przez dziesięć lat była niewidoma. Którejś nocy w 1485 roku, po proroczym śnie, udała się na grób Świętego i tam, pomodliwszy się, szybko odzyskała wzrok.

Książę Aleksander na Ostrogu zeznał, że 13 stycznia 1619 roku przybył do Lwowa i zaniemógł na duszności. Z dnia na dzień jego stan coraz bardziej się pogarszał. Katar i kaszel męczyły go. W nocy 20 stycznia czuł się tak źle, że nie miał już nadziei doczekać poranka. Kazał poprosić księdza z klasztoru OO. Karmelitów Bosych, aby ten przygotował go na zbliżającą się śmierć. Polecił też żonie, aby posłała do klasztoru OO. Bernardynów po pasek potarty o Relikwie św. Jana. Tak oto przybył o. Fabian Gliński i przyniósł ze sobą manipularz św. Jana z Dukli (w liturgii katolickiej jest to płaska przepaska tego samego koloru, co ornat i stuła, którą kapłan zakłada na siebie, zawieszając na przedramieniu lewej ręki). Po przyłożeniu go do szyi i piersi, chory poczuł się lepiej, zaczął swobodnie oddychać i zupełnie wrócił do zdrowia.

Cud do kanonizacji:

Anna Maksymiak, mieszkanka niewielkiej wsi w okolicach Brzozowa, jako 16-letnia dziewczyna przeszła tyfus i zapalenie płuc. W 1927 roku miała 52 lata i mieszkała we Lwowie. Wtedy właśnie po raz pierwszy doznała ataku wyrostka robaczkowego. Powtarzające się ataki męczyły ją przez 3 lata. Dopiero wtedy – podczas najbardziej bolesnego ataku – skierowano ją do szpitala i usunięto wyrostek. Niestety, po operacji pojawiły się komplikacje: skrzep w nodze i zapalenie stawów. Z powodu braku miejsca w szpitalu kobietę odesłano do domu. Przez rok nie wstawała z łóżka. Bardzo cierpiała, przede wszystkim na nogi, które opuchły i posiniały. Zaczęła tracić w nich czucie, doznawała również silnych ataków serca, woreczka żółciowego i nerek. Bardzo często bolała ją również głowa. Lekarze nie byli w stanie jej pomóc, a z powodu złego stanu zdrowia, nie mogli także usunąć kamieni z jej nerek. Kiedy stan zdrowia Anny nieco się poprawił, próbowała wstawać z łóżka i chodzić, ale nie była w stanie poruszać się samodzielnie. Kilka razy transportowano ją na noszach do lwowskiego kościoła św. Marii Magdaleny na nabożeństwo dla chorych, parokrotnie z pomocą sąsiadów udawała się do świątyni pw. św. Łazarza. Stan chorej przez 12 lat nie uległ jednak poprawie. Lekarstwa nie pomagały i kobieta ostatecznie przestała je zażywać. 11 września 1941 roku w kościele św. Marii Magdaleny odbywało się triduum z okazji poświęcenia i umieszczenia w ołtarzu obrazu św. Jana z Dukli. Anna Maksymiak dostała wtedy od swojej znajomej książeczkę z nowenną do tegoż Świętego i poddając się jej naleganiom zaczęła prosić go o uzdrowienie. Obiecała, że jeśli dozna tej łaski, pójdzie na grób Świętego i osobiście mu podziękuje. Jakież było jej zdziwienie, kiedy w ostatnim dniu nowenny z jej nogami zaczęło dziać się coś dziwnego – w nocy poczuła silne bóle we wszystkich stawach, a następnego dnia, po pełnej cierpień nocy – w wigilię rocznicy śmierci św. Jana z Dukli – była już zupełnie zdrowa. Mogła nie tylko chodzić, ale też skakać, robić przysiady, itd. Dla wszystkich, którzy dobrze ją znali, był to ewidentny cud. Anna spełniła swoją obietnicę – 2 dni po uzdrowieniu udała się do grobu św. Jana znajdującego się w kościele Bernardynów i klęcząc przez całą Mszę Świętą na zimnej kamiennej posadzce – podziękowała mu za uzdrowienie. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że właśnie jemu to zawdzięcza. W 1948 roku wszczęto proces kanonizacyjny zakonnika. Wtedy też cud uzdrowienia nóg został dogłębnie zbadany i na jego podstawie papież Jan Paweł II mógł ogłosić błogosławionego wówczas Jana z Dukli świętym.

Wybrane cuda:

W 1486 roku pochodząca ze sławnego rodu Zofia Rogalonka, licząca wówczas 20 lat, zmarła nagle z nieznanej przyczyny. Od czwartku aż do soboty leżała nieżywa. Gdy już wszystko było do pogrzebu przygotowane, jej krewni i przyjaciele, słysząc o głośnych cudach przy grobie św. Jana Duklana, mocą Bożą zdziałanych, wzywali jego przyczyny i ofiarowali dziewczynę do grobu Cudotwórcy. Zofia wstała od razu, jakby ze snu lekkiego wybudzona i natychmiast udała się z obecnymi przyjaciółmi do Lwowa, aby spełnić z wdzięcznością ofiarę za cudowne przywrócenie jej do życia. Wydarzenie to zostało poświadczone z urzędu.

Zofię Kunowską z sukien i innych rzeczy w złocie i srebrze okradli złodzieje. Gdy wezwała opieki św. Jana, złodzieje niczym w transie zawrócili i cały jej skradziony dobytek oddali.

W 1620 roku Krzysztof, 3-letni syn Macieja Żórawczyka, przedmieszczanina lwowskiego, został przywalony stosem drzew. Dziecko odniosło straszliwe rany: miało zgniecioną głowę, oczy wyszły mu na wierzch, a krew wielkimi strumieniami tryskała z nosa. Przerażeni rodzice ofiarowali chłopca św. Janowi, prosząc go o ratunek. W przeciągu 3 dni dziecko doszło do siebie, odzyskując zdrowie.

W 1661 roku Elżbieta Słonczewska wraz z całą rodziną została dotknięta epidemią, Opuszczeni przez lekarzy, mieli wypatrywać już tylko śmierci. Zwracając się z gorliwymi modlitwami do św. Jana, wszyscy odzyskali zdrowie i do sił powrócili.

W Dukli w 1924 roku na szkarlatynę zachorował Jan, jedyny syn Feliksa Głoda. Lekarz oświadczył, że medycyna niewiele już tutaj pomoże i chłopiec zapewne umrze. Rodzice, widząc jak straszliwa gorączka wynosząca ponad 41 stopni trawi ich dziecko, wezwali lekarza ponownie. Mężczyzna rozłożył bezradnie ręce, twierdząc, że sytuacja jest krytyczna i beznadziejna. Rodzice poprosili wówczas o pomoc św. Jana, błagając go tymi słowami: ,,Święty Janie z Dukli, ocal nasze dziecko!”. Oto natychmiast gorączka minęła, a Janek, jakby ze snu wybudzony, zawołał: ,,Jest mi lepiej! Czuję się zdrowy”. Wystarczyło krótkie westchnienie i niezachwiana wiara, aby uratować ich najukochańszego syna.