Św. Antoni z Padwy – cuda

Sława brata Antoniego jako kaznodziei docierała nawet do ludzi, którzy oddalili się od Boga. Zdarzyło się, że banda dwunastu rabusiów żyjących z okradania podróżnych, z czystej ciekawości przyszła do kościoła, aby posłuchać głoszonego przez niego Słowa. Jego kazanie niezwykle ich poruszyło. Jeden z nich wspominał: “Kiedyś postanowiliśmy na własne uszy usłyszeć kazania tego sławnego zakonnika. Przebraliśmy się więc, by nikt nas nie poznał i poszliśmy. Już po pierwszych słowach Świętego, dopadły nas ogromne wyrzuty sumienia. I stał się cud: poszliśmy do spowiedzi. Ja dostałem za pokutę odbyć dwanaście pielgrzymek do grobu apostołów. Teraz właśnie kończę odbywać swoją pokutę i jestem szczęśliwy.” Zaraz po Mszy świętej wszyscy przybiegli do zakonnika, aby wyznać mu swe grzechy i obiecać powrót na drogę uczciwości. Nie wszystkim udało się wytrwać w postanowieniach, ale kilku jednak wypełniło zadaną pokutę i porzuciło niecne zachowanie.

Pewna dziewczynka z Rumunii imieniem Gianina, została bardzo ciężko poparzona. Lekarze powiedzieli matce, że jeśli nawet dziewczynka przeżyje, jej ciało pozostanie na zawsze okaleczone. Zrozpaczona matka udała się po pomoc do bazyliki “Il Santo” w Padwie. Tam spotkała “wolontariuszy nadziei” działających przy antoniańskim sanktuarium. Pomogli jej znaleźć lekarzy, którzy podjęli się przeprowadzić skomplikowaną i kosztowną operację za darmo, zaś resztę kosztów związanych z leczeniem dziewczynki pokryli ludzie dobrej woli. Rodzina Gianiny wierzy, że bez pomocy Świętego z Padwy, tak szczęśliwy splot okoliczności nie byłby możliwy.

Pan Wiesław Drzewicki przygotowując się do operacji serca, pojechał do Austrii, a stamtąd pieszo do Padwy, pokonując 800 km. Szedł przez Alpy, Słowenię do Triestu, docierając w końcu do celu. Modlił się gorliwie do św. Antoniego o zdrowie. Po powrocie z pielgrzymki, okazało się, że wada serca zupełnie zniknęła i operacja nie była konieczna.

Kiedy rodzice Bartka dowiedzieli się o śmiertelnej chorobie syna, udali się do sanktuarium w Radecznicy. Zamówili nowennę w intencji syna (odprawianą przez trzy miesiące). Żarliwie modlili się przed obrazem św. Antoniego. Świętemu zawierzyli zdrowie ukochanego syna, mając nadzieję, że zdarzy się cud. Z Bartkiem było naprawdę źle. Nowotwór coraz bardziej atakował organizm (stwierdzono przerzuty do kolejnych organów). W pewnym momencie, ku zaskoczeniu lekarzy, choroba zaczęła się cofać. Zaawansowany nowotwór ustąpił. Z punktu widzenia medycznego było to niewytłumaczalne. Pacjent został wypisany ze szpitala do domu. Poczuł się na tyle dobrze, że sam zaczął jeździć samochodem. Po pewnym czasie wrócił także do służenia do Mszy św.  Rodzice są przekonani, że ich syn wrócił do zdrowia dzięki modlitwie do św. Antoniego: „Trzeba się modlić żarliwie i mocno wierzyć”| – podkreślają bernardyni będący świadkami licznych uzdrowień za wstawiennictwem tegoż Świętego.